„Działo się to w Pyrach, wiosce położonej w okolicy na tyle ładnej, aby mieszkańcom nie chciało się jej opuszczać, jednak nie aż tak pięknej, żeby obcy przyjeżdżali tu podziwiać widoki” – pierwsze zdanie z opowiadania Marcina Szczygielskiego O sołtysie Salomonku i tęczy wzburzyło we mnie dużą falę wspomnień z czasów licealnych.
Jest to opowieść o synu sołtysa, Joachimku, który lubił oglądać tęczę. Sołtys, zaniepokojony nietypowym zachowaniem syna, poszedł szukać odpowiedzi na pytanie, po co istnieje tęcza. Spytał każdą znaczącą osobę w swojej wsi – nauczyciela, księdza i starą Agatę. Jak się domyślacie, ani pracownik oświaty, ani proboszcz nie znali odpowiedzi. Babka znająca się na ziołach udzieliła zaś odpowiedzi… „nie wiem”.
To „nie wiem” szeptuchy było jak furtka, przez którą sołtys zobaczył, że nie wszystko w świecie jest po coś. Takie samo „nie wiem” tkwi w każdej młodej osobie, która czuje się inna i nie zna powodu tego stanu.
„Nie wiem” babki Agaty przypomniało mi moją klasę licealną. Zgromadzenie osób, wśród których prawie każda niosła ze sobą swoje własne „nie wiem”. Kolega, który usilnie namawiał mnie, bym grała z nim w RPG; koleżanka ubierająca się inaczej, na czarno, nosząca glany; kolega wyśmiewający każdą nauczycielską próbę prowadzenia lekcji; nieuleczalnie chora koleżanka, która nie wiedziała, co przyniesie jej kolejny dzień. Wśród nich Kasia – za bardzo lubiąca czytać, a za mało się bawić.
Oczywiście w naszej klasie były osoby, które doskonale wiedziały, kim są i czego chcą od życia. Być może jednak swoje „nie wiem” chowały za parawanem wygłupów, modlitw w kościele czy sportu.
Syn sołtysa z opowiadania Szczygielskiego ma niezwykłego tatę. Zwyczajny ojciec kazałby dziecku zleźć z dachu i zabrać się za wkuwanie słówek z angielskiego. Sołtys zaś, po zebraniu niezbyt mądrych wypowiedzi od mieszkańców swojej wsi, zabrawszy ze sobą żonę, wszedł na ten dach. Wszedł po drabinie i przytulił syna.
Oby każde dziecko znalazło na swojej drodze kogoś, kto wejdzie z nim po drabinie i z zachwytem przyjrzy się „nie wiem”. Obym jako matka umiała dostrzec „nie wiem” swoich dzieci.
Myślę, że właśnie po to Wydawnictwo Agora wydało „Wszystkie kolory świata”. Nie umiem czytać zbyt wielu opowiadań na raz, jednego dnia. To po prostu oznacza, że tym treściom robi się miejsce w sobie, myśli się o nich, a one rosną w nas i – mam nadzieję – tworzą dobro.
Moje „nie wiem” ma jeszcze jeden wymiar – jak to się stało, że nie znam żadnej książki Marcina Szczygielskiego?
Pisz jak lubisz, codziennie lub nieregularnie. Z planem, tak prościej. Spisuj imiona i nazwiska bohaterów…
"Wydaj i nie oszalej" to poradnik skierowany do debiutujących pisarek i pisarzy. Składa się z…
Przeżuwam kulę rozczarowania "Córką" Eleny Ferrante. Może miałam zbyt wyśrubowane oczekiwania wobec tej pozycji? Bohaterka…
Jak rozpoczęła się Twoja kariera w branży copywritingu? Z zawodu jestem redaktorką i po studiach…
Jesienne wieczory spędzasz, klikając w klawiaturę i pijąc gorącą herbatę? Masz mnóstwo świetnych pomysłów na…
Dewocje Anny Ciarkowskiej urzekły mnie poetyckim, pięknym, oszczędnym językiem. W tej książce nie ma zbędnych…