Zapraszam na kolejną rozmowę z cyklu “Ludzie książki”. Od pewnego czasu zdarza mi się napisać recenzję książki, która albo mnie szczególnie zaciekawiła, albo też – mocno rozczarowała. O książkach, które nie wywołują we mnie mocniejszych uczuć nie zamierzam pisać.
Byłam (i jestem nadal!) ciekawa, jak prowadzi się bookstagram. Justynę znam, bo patronowała “moim” autorkom – Monice Lidze i Agnieszce Kowalskiej-Bojar. Zapytałam ją zatem o kilka spraw związanych właśnie z prowadzeniem konta o książkach.
Justyna, skąd wziął się Twój pomysł na bookstagram?
Uwierzysz jak Ci powiem, że jeszcze dwa lata temu nie wiedziałam, że jest coś takiego jak bookstagram? Pomysł narodził się spontanicznie. A wszystko zaczęło się od uzależnienia od kupowania książek i polowań na megawyprzedażach. Cały czas kupowałam książki, ale czytałam bardzo mało, bo tu dzieci, tu obowiązki. Pewnego dnia obejrzałam stories jednej z dziewczyn i zobaczyłam, jak pokazuje swoje zakupy książkowe. I pomyślałam – tak! Też kupuje milion książek i nawet nie mam się z kim tym podzielić, więc czemu by nie wrzucać tego na Instagram? Zaczęłam nagrywać moje zdobycze wyprzedażowe, potem zaczęłam coraz więcej się udzielać, coraz więcej czytać i dzielić się wrażeniami z lektury i tak konto zaczęło się rozwijać.
Ile książek tygodniowo czytasz?
Tygodniowo? Tak minimum trzy książki, przy dobrych wiatrach zdarzy się z pięć 😉 wszystko zależy od grubości powieści, ale też od tego jak mi się ją czyta – czy jest fajnie napisana i ciekawa, czy może nudna i za bardzo rozwleczona.
Jak wygląda rozpoczęcie współpracy z wydawcą? Czy są jakieś widełki
(np. liczba obserwujących dane konto), aby wydawnictwo zwróciło uwagę na konkretny profil?
Wszystko zależy od danego wydawnictwa. Oczywiście, myślę, że liczba obserwujących ma też spore znaczenie. Co jest w tym wszystkim najśmieszniejsze, każde wydawnictwo patrzy na coś innego. Jedni patrzą na zasięgi, drudzy na sposób prowadzenia konta, a jeszcze inni biorą pod uwagę to, czy piszemy szczere i rzetelne recenzje. Wywiązywanie się ze współpracy w określonym terminie też ma duże znaczenie, bo niektóre wydawnictwa od samego początku narzucają, ile mamy czasu na przeczytanie książki i jej zrecenzowanie.
Jeśli chodzi o moje początki, no to u mnie pierwsze współpracę zaczęły się pojawiać, jak miałam koło tysiąca obserwujących, zaczęłam wysyłać zgłoszenia do książek, do których akurat wydawnictwo poszukiwało recenzentów i raz się udało, a raz nie. Dlatego najlepiej nie zniechęcać się już na samym początku. Pisałam też bezpośrednio do wydawnictw o podjęciu współpracy recenzenckiej i albo dostałam odpowiedz, że nie ma problemu, albo taką, gdzie Pani prosiła, aby wrócić jak będę mieć więcej obserwujących… Różnie to bywało. Najważniejsze, aby prowadzić konto zgodnie ze sobą samym, być szczerym, rzetelnym i cierpliwym 😉
Co najbardziej Ci się podoba w prowadzeniu konta o książkach?
No oczywiście, że najbardziej podobają mi się książki 😉 Ale też to, że dzięki kontu książkowemu poznałam masę wspaniałych ludzi z całej Polski i zza granicy, z którymi z wielką przyjemnością wymieniam się spostrzeżeniami na temat danej książki. Podoba mi się to, że każdy ma swoje zdanie na ich temat, inne odczucia i spostrzeżenia i każdy coś innego w danej książce wypatruje. To jest naprawdę wspaniałe, że pomimo różnicy zdań umiemy uszanować to, że ktoś ma inne zdanie niż nasze – choć nie przeczę, że zdarzają się i tacy, którzy tego zdania nie szanują i rozpoczynają niepotrzebne dramy.
Jakie masz plany rozwoju swojego bookstagrama na najbliższe miesiące?
Nie mam konkretnych planów. Idę z prądem 😉 Nie ukrywam, że bardzo bym chciała rozwinąć tak swoje konto, żeby podjąć jakieś poważniejsze współprace, w których wynagrodzeniem nie będzie tylko książka. Czy się uda? Czas pokaże! Ważne, że jest cel i do niego będę dążyć 😀